Graham na Facebook'u

13 marca, 2015

IV
Byłam już w połowie drogi do domu Matta, gdy zdecydowałam się skręcić w uliczkę po mojej prawej stronie. Szłam co najmniej pięć minut, wąskim, dosyć tajemniczym chodnikiem. Zapracowani Ludzie co jakiś czas mijali mnie, śpiesząc się. Myślałam nad tym, dokąd. Stwierdziłam, że zapewne do pracy, chociaż było już dosyć późno, dziewiąta rano. Przyglądałam się mężczyźnie który szedł na przeciwko mnie. Jego teczka, jeżeli tak to mogę nazwać, rozpięła się. Wyleciało z niej mnóstwo papierków, karteczek, kilka zeszytów i mały podręczny kalendarzyk. Obserwując zaistniałą sytuację przyśpieszyłam kroku. Podeszłam do owego mężczyzny i ukucnęłam. Z bliska wydawał się dosyć młody. Miał ciemne, wręcz czarne włosy, których chyba dość długo nie obcinał. Przystojny.
- ja pomogę -  Uśmiechnęłam się przyjaźnie.
- boże, dziękuję, ale jestem niezdarny - chłopak złapał się lewą ręką za głowę a drugą sprzątał swoje "papierki". Mamrotał sobie pod nosem. Nawet na mnie nie spojrzał. Zebrałam kilka kartek i ułożyłam je starannie do teczki. Zauważyłam mały kalendarzyk, chwyciłam go i miałam już odłożyć na miejsce, lecz coś przykuło moją uwagę, na stronie z dzisiejszą datą było napisane: "rozmowa o pracę. NIE ZAWAL TEGO!!!!!". Natychmiast odłożyłam kalendarz do teczki. Ciemnowłosy wstał, podziękował, poprawił fryzurę i ruszył w drogę.
Przeszłam jeszcze kilka kroków uliczką gdy spostrzegłam po swojej lewej stronie swoją ulubioną knajpę. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Pomyślałam, że to idealne miejsce na przemyślenie ważnych spraw i podjęcie decyzji.
Otworzyłam szeroko drzwi i wtargnęłam do środka.
- Hej Suzy! - pomachałam ręką mojej koleżance, która z zażenowaniem przyjmowała zamówienia od ludzi. Odpowiedziała mi uśmiechem i wróciła do zapisywania zamówienia składanego przez wysoką, szczupłą blondynkę. 
Właśnie takiego życia nie chciałam prowadzić. Nuda, nuda, nuda. Zero radości z tego co się robi. Poniekąd szkoda mi było Suzy ale sama wybrała sobie takie życie. Nie lubiła się uczyć, jej jedynym zainteresowaniem był sport. Niska, aczkolwiek silna fajna babka. Szkoda tylko, że nie chciała spełniać swoich marzeń. A raczej podporządkowała się swojemu chłopakowi. To on nie chciał, żeby Suzy ćwiczyła. Ona go słuchała, i teraz siedzi za ladą baru którego szczerze nienawidzi.
Próbowałam jej wmówić, że powinna zostawić Drake'a, że to paskudny drań, ale ona nie słuchała. 
Przewijałam w głowie sytuacje z przed roku gdy nagle popchnął mnie starszy facet około sześćdziesiątki. Miał na sobie grubą, ocieplaną szarą kurtkę. W ręku trzymał drewnianą laskę. 
- Możesz się odsunąć? Ludzie chcą wejść do środka! - za wszelką cenę chciał się przepchnąć. Swoją laską zaczął przesuwać mi nogi. Ja jednak stałam w miejscu. - głucha jesteś? - zaczęłam się irytować. - ja mogę być już głuchy ale ty? 
- przepraszam najmocniej ale to, że jest pan ode mnie starszy nie znaczy, że nie może pan używać zwrotów grzecznościowych!
- że co? - chyba naprawdę był głuchy.
- przeproś pan i się odsunę. 
- Ta dzisiejsza młodzież! Nie będę nikogo przepraszał! Wynoszę się! - starszy pan wyszedł. A ja zaczęłam się śmiać, byłam dumna z siebie.
Podeszłam do swojego ulubionego, czteroosobowego stolika ze skórzanymi, czerwonymi kanapami po obu stronach i usiadłam przy oknie. Zdjęłam swój beżowy płaszcz i położyłam obok.
Po chwili podeszła do mnie Suzy.
- co sobie głucha pani życzy? - uśmiechnęła się, pokazując swoje lśniąco-białe uzębienie.
- zieloną herbatę poproszę i dziękuję Suz. - spojrzałam na nią, i również się uśmiechnęłam.
Wyjęłam z kieszeni telefon komórkowy, otworzyłam folder wiadomości i szybkim ruchem wybrałam konwersację z Mattem. 
"Wybacz, ale 'Onion' mnie zachęcił bardziej niż ty :*" - wyślij.
Podniosłam wzrok i zobaczyłam jak do knajpy wszedł wysoki blondyn. Uśmiechnęłam się, gdyż był bardzo niezdarny przy zdejmowaniu swojego długiego, czarnego płaszczu. Wyglądał komicznie.
Kiedy uporał się z okryciem podszedł do baru.
- dzień dobry! poproszę kawę rozpuszczalną. - wyciągnął pieniądze z tylnej kieszeni spodni i podał Suzy. 
Często przychodziłam do 'Onion' i piłam herbatę, czy też jadłam posiłki. Często też widziałam tego chłopaka. Widocznie knajpa przypadła mu do gustu, tak jak mi.
Nie mogłam się skupić, gdyż blondyn co chwilę mnie rozpraszał, kasłał, mieszał kawę niemiłosiernie głośno, kichał. 
Postanowiłam odpłacić mu się tym samym. Wpatrując się w jego oczy z krzywym, ironicznym uśmiechem osiągnęłam swój cel. Gdy już wprowadziłam go w stan
ogromnej frustracji i zdezorientowania wstałam i podeszłam do niego. 
- hej. Graham. - Podałam mu dłoń. Tym razem mój uśmiech był szczery.
- Riker - blondyn uścisnął mi dłoń. Usiadłam na przeciwko niego.
- no więc, lubisz przeszkadzać ludziom w rozmyślaniach co? - mój śmiech był cichy i troszkę poirytowany. 
- nie, to nie tak. Tylko jestem zdenerwowany - uśmiechnął się. 
- jasne, rozumiem. Wiesz, przychodzę tu dość często i też często cię tu widuję... - skupiłam swoją uwagę na przechodniach za oknem.
- tak, lubię tą knajpkę, jest taka przyjazna. Ja również cię tu często widuję. - Riker nie wydawał się tak entuzjastyczny jak ja. Wydawało się to wręcz niemiłe. Suzy podeszła do stolika i podała mi kubek gorącej herbaty, po czym odeszła bez słowa. 
- Może opowiesz mi coś o sobie? - Blondyn powoli się rozluźniał, spodobało mi się to.
- Eee, nic ciekawego nie mam do opowiadania, nie pracuję i.. hm, uwielbiam czytać książki - nie odrywając wzroku od okna rozmawiałam z Rikerem. - a ty co mi opowiesz? 
- też lubię czytać książki, najbardziej horrory. Nawet mam przy sobie książkę S. Kinga, zamiast opowiadać, mogę poczytać. - chłopak nagle ożył, wyprostował się i oczekiwał odpowiedzi. Jego ręka leżała już na plecaku, była gotowa w każdej sekundzie wyjąć grubą, książkę, czekała jedynie na jakikolwiek znak z mojej strony, lekkie skinięcie głową, czy też uśmiech który znaczył by "tak! jasne, stary, czytaj to najgłośniej jak tylko potrafisz!"
- nie, wiesz co, już to czytałam i nie mam ochoty drugi raz, wybacz - spojrzałam w przepiękne błękitne oczy blondyna. Były hipnotyzujące. 
- nie szkodzi! - Riker zaśmiał się i wziął łyk kawy. Przyglądałam się jak pianka zostaje nad jego górną wargą. Zaśmiałam się i wyjęłam serwetkę z kubka który leżał na stoliku, przetarłam blondynowi usta. 
- dzięki - Riker uśmiechnął się i mrugnął oczkiem. Wybuchnęłam śmiechem. Nie mogłam się powstrzymać, tak reagowałam na wszelkie podrywy ze strony mężczyzn. Było to, można powiedzieć, z lekka przerażające. 
- zastanawiam się, dlaczego wcześniej się nie poznaliśmy. - powiedziałam, po czym wzięłam łyk gorącej herbaty. 
- jestem nieśmiały, dziwne nie? - patrzył mi prosto w oczy.
- czy ja wiem - wzruszyłam ramionami i się zaśmiałam. Z radia zaczęła lecieć piosenka Eda. 
- o kurczę, uwielbiam Eda. Znasz go? - Riker zaczął lekko podrygiwać do muzyki.
- O, znam wyobraź sobie. - zaczęłam się śmiać, znowu. - ale masz ruchy! - wykrzyknęłam. 
- kocie - zaśmiał się. Wyprostował się i wziął kolejnego łyka z kubka. Znowu się ubrudził.
- teraz to było specjalnie. - wskazałam na niego palcem, na mojej twarzy nie było już uśmiechu tylko zła mina. Mina, z lekko uniesioną prawą brwią. Riker w odpowiedzi uśmiechnął się szeroko. Wyglądał nieziemsko! 
- powinieneś częściej się uśmiechać - zaśmiał się, ja również. Nie wiedziałam, czy to wymuszony śmiech, czy szczery. Obstawiałam szczery.
-Graham!!! - odwróciłam głowę, Matt wytrzeszczył oczy jakby widział potwora. Szybko podszedł do naszego stolika i podał rękę mojemu towarzyszowi.
- Matt
- Riker - uścisnęli sobie dłonie. Blondyn od razu ucichł i spoważniał. Matt usiadł obok mnie i objął mnie ręką. Myślałam, że wybuchnę. 

2 komentarze: